Wyniki konkursu! Bądź fair play razem z BGŻ ProLigą!

Logo-BGZ-ProLigaTydzień minął bardzo szybko, prac nadesłanych było jednak tak wiele, iż musieliśmy poświęcić cały weekend na ich lekturę i wybranie najciekawszych.

Jednak udało nam się! Wybór był bardzo trudny, ale przeyjemność z czytania takich komentarzy była ogromna. Jeszcze raz dziękujemy za nadesłane zgłoszenia.

Wszyscy, którzy zostali przez nas wyróżnieni, otrzymali już wiadomości email z powiadomieniem o wygranej nagrodzie, a poniżej przedstawiamy wam pracę, która zajęła pierwsze miejsce oraz dwie z wielu przez nas wyróżnionych.

Zapraszamy Was do kolejnych konkursów, które już wkrótce pojawią się na łamach naszego portalu.

Przypominamy, iż sponsorem konkursu jest BGŻ ProLiga.

Praca, która zajęła pierwsze miejsce:

Rowerowe number ONE?

Maja Włoszczowska!
Niby niepozorna, ale jakże waleczna!
Kto choć trochę za nią nadąża, wie o czym mówię ;)
Tak!
Ona jest ewidentnym przykładem zawodnika, zachowującego zasadę FAIR PLAY.
Maja na rowerze ściga się już 16 lat...
Ja jej fenomenem zachwycam się od momentu kiedy i mnie rower zaczarował.
2008 rok...
Ja zaczynam swoją przygodę z rowerem, a Maja zostaje wicemistrzynią olimpijską w Pekinie ;)
Jej ile od tego czasu się wydarzyło ;)
Ja pokonuje coraz więcej kilometrów, zapatrzona w geniusz Majki, a ona pokonuje kolejne rywalki ;p
Po IO w Pekinie Maja nie miała dość i w 2010 roku została Mistrzynią Świata MTB!
Jej jedno z wielu marzeń się spełniło...
Od tego czasu tęczowe barwy będą jej przypominały, to czego dokonała ;)

 

Potęgujący głód rowerowy postawił przed nią kolejne marzenie: Złoto IO w Londynie...
Marzenie jakże realne do spełnienia, patrząc na jej kolejne osiągnięcia...;)
Zdobyła już wszystko, co mogła zdobyć, niektóre tytuły powielają się przy jej nazwisku.
Brakowało tylko tego złota olimpijskiego...
Jednak pech i kontuzja, której doznała u progu olimpiady wykluczyły ją z walki o spełnienie zawodowe...
I właśnie te wydarzenia z lipca zeszłego roku, utwierdziły moje przekonania, że Maja Włoszczowska, to wzór sportowca godnego naśladowania!
Pracować, baa harować przez 4 długie lata na jeden,ten najważniejszy start w życiu...
Każdy dzień podporządkowywać treningom, wyrzekać się wielu rzeczy, byle tylko spełnić swoje największe zawodowe marzenie i... nagle "potknąć" się przed samą "metą"...!
Niejeden "zwykły" śmiertelnik by się załamał i poddał, ale nie Maja, mój sportowy ideał!
Dość, że wygrała z kontuzją, swoją psychiką i z własnym ciałem, to jeszcze powróciła na światowe sczyty kolarstwa!

 

GENIUSZ!

 

Nie, nie ma innego, tak idealnego zawodnika, który przez swoją pasję do roweru, silny charakter i zawziętość, tak skrupulatnie pnie się po szczeblach za marzeniami ;)

 

Wiele razy ludzie, którzy jej zazdroszczą,próbowali ją zrównać z błotem...

 

Jednak Ci sami ludzie najprawdopodobniej ostatni raz jeździli na rowerze po swojej I-ej komunii św. i od tego czasu zapomnieli ile trzeba samozaparcia, żeby ten rower poruszyć.
A ona rower nie tylko porusza, ale i rozpędza na kamieniach,korzeniach i pod górkę...
Jej praca nie polega na (jak to niektórzy "znawcy" twierdzą) uśmiechaniu sie do kamery i udzielaniu wywiadów...
Inaczej robieniu z siebie"marnej" celebrytki...

 

Praca Majki to pot, krew i zmęczenie!
Trzeba mieć charakter, to robota dla twardzieli!
I bynajmniej nie tych, którzy uważają siedzenie za biurkiem (i klepanie w kalwiaturę głupich komentarzy) za fest ciężką pracę...!

 

Maju PODZIWIAM!!!

 

Od 16 lat jedzie na zasadzie FAIR PLAY!
Jej jedynym dopalaczem jest PASJA!
Dlatego Maja jest NAJLEPSZA!!!


Dwie z wyróżnionych prac:

Takim kolarzem jest Ryszard Szurkowski, który w 1970 roku został laureatem nagrody UNESCO Fair Play za to, że oddał zapasowy rower swemu najgroźniejszemu rywalowi Hanusikowi podczas mistrzostw Polski. Na taki gest może się zdobyć jedynie prawdziwy sportowiec, który nie tylko nie boi się konkurencji, ale i przegrywania. Nie każdego stać na takie zachowanie, więc uważam, że mimo iż upłynęło od tamtej pory wiele lat warto o tym pamiętać. Ryszard Szurkowski powinien być stawiany za wzór kolarzom

 oraz

 Żeby daleko nie szukać, cofnijmy się do roku 2009 i do wyścigu Critérium du Dauphiné Libéré. Większość kibiców kolarstwa w szczególności pamięta etap numer 5 i słynny podjazd pod Mont Ventoux. To było wówczas trzecie podejście Sylwestra Szymda do zwycięstwa na tym etapie. Na kończącym podjeździe Polak dojechał do Hiszpana Alejandro Valverde, który wówczas uciekał w celu objęcia prowadzenia w klasyfikacji generalnej. Współpraca obu kolarzy układała się wręcz perfekcyjnie i wszystko wskazywało na to, że obaj odniosą sukces na tym etapie, a więc Sylwester przejedzie linię mety jako pierwszy, a Hiszpan obejmie prowadzenie w wyścigu. Tak się mogło wydawać do mniej więcej 0,5 km przed metą, wtedy Polaka dopadł kryzys, odcięło mu prąd. Podobnie było dwa lata wcześniej. Dobrze pamiętam jak wtedy byłem zły na wszystko, ale kiedy realizator pokazał Valverde zapaliła się mała iskierka nadziei. Hiszpan wiele skorzystał ze współpracy z Polakiem i chciał mu się odwdzięczyć, przed metą zwolnił i oglądał się za siebie wypatrując co się dzieje z naszym kolarzem, jednak nie mógł zbyt długo czekać, ponieważ dla niego liczyła się każda sekunda w walce o koszulkę lidera. I kiedy już wydawało się, że Polak znowu będzie drugi, stał się cud. Sylwek odzyskał siły i przemknął obok Hiszpana wygrywając swój pierwszy etap w wyścigu tej rangi w zawodowej karierze. Pamiętam ogromną radość zarówno Sylwka jak i Alejandro. 

To było coś wspaniałego. Ten gest pokazał, że można osiągnąć sukces nie koniecznie idąc po trupach. Dlaczego akurat ten gest, ten wyścig i Ci dwaj kolarze? Odkąd interesuje się kolarstwem, czyli mniej więcej do 2007 roku, Sylwester Szmyd był moim idolem. Nie Armstrong, Contador czy Nibali. Właśnie Polak, na którym można powiedzieć wychowałem się. Zawsze gotowy do pomocy dla liderów ekipy, zawsze w cieniu tych najlepszych. Człowiek od brudnej roboty, który był bardzo szanowany w peletonie. Natomiast Valverde zachował się wtedy po mistrzowsku. Mógł samotnie, bez oglądania się na Sylwka przekroczyć linię mety o nic się nie martwiąc i będąc pewnym swojego prowadzenia w generalce. A jednak zwolnił, zaczekał, pozwolił wygrać Polakowi ukazując w ten sposób wielki szacunek. Myślę, że tego dnia Alejandro cieszył się podwójnie, mimo, że został liderem wyścigu to przede wszystkim sprawił wielką radość Sylwkowi i wszystkim kibicom kolarstwa w Polsce. Dzisiaj coraz trudniej o takie gesty, większość chce osiągnąć sukces nie koniecznie pamiętając o tym czym jest fair play, co myślę smuci wszystkich fanów kolarstwa. Dlatego uważam, że takie historie jak choćby ta powinny być opowiadane w szczególności młodym zawodnikom, by ci nigdy nie zapomnieli czym jest fair play i kierowali się taką postawą w życiu.

 


Przypominamy, iż decyzję o wygranej podjęło jury, które kierowało się własnymi odczuciami oraz gustem. Jeszcze raz wielkie dzięki!

 

 

Patronat / Współpraca

80 tour de pologne 2023 logo

Orlen Wyścig Narodów 2023

 

 

Podkarpacka-Liga-Rowerowa

MaratonMTB.PL

 

 

 

Tauron Lang Team Race psr  Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym

  LOGO Vienna Life Lang Team Maratony Rowerowe  BIKE DAYS logo  NT150px 

   logo face black   150cm   PĘTLA KOPERNIKA

Harpagan 52 - Człuchów