Wyprawa "Za siódmą rzekę" 2014 - Podsumowanie
„Wierzę, że życie jest po to, żeby mieć marzenia. Wierzę, że warto próbować tych marzeń dotknąć, że warto spróbować marzenia zmieniać w cele, i że cały czas warto marzyć dalej” za tym cytatem Olgi Morawskiej (żony Piotra Morawskiego - polskiego himalaisty, który zginął podczas wyprawy w Nepalu), podążali Sławek i Konrad - uczestynicy wyprawy rowerowej "Za siódmą rzekę". Zapraszamy do relacji z ich ostatniej wyprawy.
Przedstawiamy Wam relację, którą Sławek i Konrad umieścili na swoim facebook'u pod adresem: www.facebook.com/zasiodmarzeka . Czytając ją, przeniesiecie się do krajów, które odwiedzili. Będą to Słowacja, Węgry, Serbia i Chorwacja i Bośnia i Hercegowina :)
"Wróciliśmy z kolejnej wspaniałej podróży! I choć w głowie wciąż niespokojnie kołaczą wspomnienia, spróbujmy podsumować naszą wakacyjną wyprawę w nieznane.
CEL ... jest niemal zawsze taki sam. Poznać nowe kraje, wspaniałych ludzi i samego siebie. Swoje słabości, ograniczenia, mocne jak i słabe strony - by stać się lepszym!
TRASA ... była dla nas zagadką. Co prawda już na początku, zdecydowaliśmy o porzucaniu kierunku rumuńskiego na rzecz bałkańskiego, ale dokładnego szlaku nie planowaliśmy. O tym w którą stronę i jakim środkiem transportu ruszymy dalej, decydowaliśmy na bieżąco. Często już na dworcu, lub przed sklepem, w zadumie pochyleni nad mapą, byliśmy źródłem śmiechu przechodzących obok osób.
LUDZIE ... zawsze są solą wyprawy!
Nie ma znaczenia gdzie spotkani. W pociągach, autobusach, wsiach, miastach, miasteczkach, polach, łąkach, na ulicy, w sklepach, miejscach noclegowych, czy w drodze. A podczas 2 tygodni wyprawy, poznaliśmy ludzi wspaniałych!
Rodzinę z górskiej miejscowości na Słowacji, w ogrodzie której spędziliśmy pierwszą noc. Księdza Macieja z Domu Polskiego w Budapeszcie, który nakarmił i oprowadził nas po przepięknej stolicy Węgier. Serbską rodzinę, na podwórku której rozbiliśmy nasz namiot, i która zaprosiła nas również na drobny poczęstunek i ... pod prysznic Miłe starsze panie sprzedające arbuzy w jednej z serbskich wiosek, które za cenę jednego - pozwoliły nam jeść do woli
W Serbii ludzie okazali się niesamowicie życzliwi, pomocni i bardzo zainteresowani celem naszej podróży. Podchodzili, pytali, radzili, pomagali, opowiadali o swojej (często już odległej) wizycie w Polsce. Zresztą bardzo podobnie było u naszych Braci Węgrów i Chorwatów.
W Medżugorie spotkaliśmy wspaniałą polską rodzinkę. Magdalenę z dwójką synów. Poznaliśmy się dzięki jednemu z nich - Frankowi. A było to tak: "Mamooo - zagaił Franek - a pójdziesz zapytać tych panów co mają polskie flagi na rowerach, czy oni tutaj tak daleko przyjechali tymi rowerami?" No to poszła i zapytała!
Przy okazji zapraszamy Was na ich blog podróżniczy - Frantki Podróżniczki !!! (http://www.frantkiwedrowniczki.pl/ - red.)
Oczywiście nie da się opowiedzieć o wszystkich napotkanych w drodze osobach. Ale wszystkim których spotkaliśmy w trakcie podróży, chcieliśmy gorąco podziękować! Bez Was, NIC nie było by takie samo!
NOCLEGI ... choć są integralną częścią każdej wyprawy, stanowią element o którym można by było napisać wiele książek. Kto nie zna tego niesamowitego uczucia, gdy po całym dniu wysiłku i wrażeń, nasza głowa dotyka poduszeczki, lub jej zamiennika?!
Namiot (bo w nim spędziliśmy niemal wszystkie noce) rozbijaliśmy głównie, za przyzwoleniem właścicieli - w ogrodach. Sposób sprawdzony i dość komfortowy. Czasem zdarzyły się i noclegi "na dziko"! Jak ten najpiękniejszy, na plaży w jednej z adriatyckich zatoczek, w miejscowości Ploće. Oraz ten który zapamiętamy na dłuuuugo, gdy kilka kilometrów od granicy chorwacko - węgierskiej, nasz namiot został mocno zniszczony przez szalejącą całą noc burzę, a my obudziliśmy się mokrzy, leżąc w kilkucentymetrowej kałuży. Było i luksusowo! W Sarajewie za 10 euro spaliśmy w hostelu, z niesamowitym widokiem na stare miasto!
GDZIE BYLIŚMY?
Zaczęliśmy i zakończyliśmy naszą podróż w Zakopanem. W międzyczasie była Słowacja, Węgry i ... BAŁKANY! Wiele słyszeliśmy o tych regionach! Również od Was! Teraz gdy byliśmy i widzieliśmy, śmiało możemy potwierdzić Wasze opinie i polecić te kraje innym !!!
Serbia urzekła nas zadbanymi wioskami, miastami, polami, sadami, cenami, a przede wszystkim (o czym już wspominaliśmy) dobrymi sercami ludzi. Ciężko teraz uwierzyć, że właśnie Serbowie zaczęli w latach dziewięćdziesiątych, krwawą i najbardziej bezsensowną wojnę naszych czasów.
Chorwacja łączy morze i niemal wyrastające z niego góry. Coś pięknego! Równie wspaniała jest bajkowa sceneria Plitvickich Jezior. Nie dziwi więc fakt, że kraj ten stał się ulubiony miejscem na wakacje naszych rodaków.
Kto kocha góry musi pojechać na Słowację! To małe, ale bardzo urocze państwo na południe od Polski.
Polak - Węgier dwa bratanki !!! Gdyby tylko nie ich język !!! Czasem wydawało nam się, że Madziarzy są emigrantami z Chin lub Japonii Jadąc przez Węgry, nie da się nie zwrócić uwagi na liczne pola słonecznika i kukurydzy. Nie można też ominąć przepięknego Budapesztu!
I na koniec - BOŚNIA i HERCEGOWINA! Piękna, ciekawa, tajemnicza i ujmująca. Bałkański klejnot! Sarajewo to jedno najbardziej interesujących miast Europy. Nie tylko ze względu na architekturę i ukształtowanie terenu, lecz przede wszystkim na swoje religijne zróżnicowanie i dramatyczną historię.
Równie wciągająca jest atmosfera Medżugorie. Miejsce uważane przez jednych za święte, przez innych przeklęte. Jednak tysiące przybywających tam z całego świata pielgrzymów i owoce jakie te wizyty przynoszą, muszą wzbudzać podziw. Warto też (i tak zrobiliśmy) będąc w pobliżu Medżugorie, pojechać nad wodospad Kravica. Jak powiedział jeden ze spotkanych tam rodaków: "Nie trzeba być na Bali, by poczuć się jak w raju!"
Przejechaliśmy ponad 2700 km, w tym:
ROWEREM - 1000 km
POCIĄGIEM - 1200 km
AUTOBUSEM - 500 km
STATYSTYKI
Przejechaliśmy w sumie około 2700 km. Rowerem - 1000, pociągiem - 1200 i autobusem - 500.
NA ZAKOŃCZENIE
Każda podróż jest inna. Każda niesie z sobą co innego i czego innego od nas wymaga. Ale zawsze pozostają wspomnienia z kolejnego zrealizowanego marzenia! A potem? A potem warto marzyć dalej! "
Fotorelacja:
Pierwszym krajem była piękna, górzysta Słowacja!
Podjazdy okazały się strome i bardzo dłuuuUUUuuuuuuuugie :)
W pierwszą noc namiot rozbiliśmy w ogrodzie słowackiej rodziny, gdzieś w słowackich górach. Bo zabłądziliśmy !!! ;)
Po niedzielnej mszy świętej, na odpoczynek i drobny poczęstunek zaprosił nas proboszcz miejscowej parafii w: Hnusta. Oglądanie mapy stało się naszym codziennym nałogiem
Jechaliśmy i jechaliśmy! Z mniejszym i większym trudem pokonując słowackie Tatry. Potem zrobiło się płasko, łatwo i przyjemnie W końcu dotarliśmy do kraju naszych węgierskich bratanków !!! Już pierwszego wieczora w kraju Victora Orbana, przekonaliśmy się jak wielką sympatią darzą Węgrzy Polaków :) W szukanie dla nas miejsca na nocleg, zaangażowało się sporo osób!
Rower Konrada przeszedł ciężką próbę, podczas wyprawy. Gdy uszkodzeniu uległa opona w rowerze Konrada, wsiedliśmy w węgierski pociąg, z bardzo pomocną panią konduktorką i pojechaliśmy do Hatvan. Tu kupiliśmy nową dętkę i oponę - i ruszyliśmy dalej.
Być na Węgrzech i nie spróbować miejscowych arbuzów? Grzech! Pani sprzedawczyni była niesamowicie miła i uczynna. Co prawda wypowiadała zdania po węgiersku z szybkością karabinu, ale i tak udało nam się porozumieć :)
W stolicy Węgier (za zgodą Pani Prezes i księdza Macieja - na zdjęciu po prawej) nasz namiot rozstawiliśmy w ogrodzie ... DOMU POLSKIEGO. Bardzo dziękujemy za gościnę, poczęstunek, wspaniały spacer po Budapeszcie i panu organiście (na zdjęciu w środku) za wspólny śpiew !
Jedno z najładniejszym miast Europy, musiało się znaleźć na trasie naszej podróży! Nad pięknym, modrym Dunajem.
Serbia! Przywitała nas pięknymi polami, łąkami, sadami i wioskami. A dokładniej przywitali nas policjanci, gdy okazało się że nielegalnie przekroczyliśmy granicę, przez zamknięte już przejście. O czym oczywiście wiedzieliśmy, ale co tam - przygody :)
Rano, po nocy "na dziko", Konrad zaczął dzień od dobrego uczynku! Pod sklep podjechał pan, z minimalną ilością powietrza w kołach. Podczas gdy on robił zakupy, Kondziu dopompował mu oponki.
Tak się jakoś w czasie tej wyprawy składało, że jak zgłodnieliśmy zawsze po chwili był supermarket. Gdy musieliśmy gdzieś podjechać, niemal natychmiast pojawiał się pociąg lub autobus. A gdy zepsuł się suport ... to 300 metrów od sklepu rowerowego! Właściciel serwisu widząc nas, rzucił natychmiast swoją dotychczasową robotę i zajął się rowerem Konrada
Serbia zaskoczyła nas przyrodą, oraz ładnymi i bardzo zadbanymi miasteczkami - jak Subotica i Nowy Sad
Tuż za Nowym Sadem, znowu zaczęły się wzniesienia. Najbardziej jednak urzekła nas niesamowita otwartość i gościnność Serbów.
Sezon na arbuzy w pełni
BOŚNIA I HERCEGOWINA! To bezwzględnie najpiękniejszy i najbardziej interesujący kraj, na trasie naszej wyprawy! Urzeka wspaniałą przyrodą i fantastycznymi krajobrazami. W Sarajewie w którym większość stanowią muzułmanie, na głównym placu stoi pomnik Jana Pawła II. Zadziwia że dwie wielkie religie, tu bezkolizyjnie współistnieją. W Sarajewie równie często można usłyszeć dzwony katolickich kościołów, jak i wzywanie do modlitw z wież meczetów.
Sarajewo bardzo ucierpiało podczas długiej okupacji miasta przez wojska serbskie, w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Miasto było oblegane dłużej niż Berlin, Leningrad i każde inne miasto w nowożytnej historii Europy. W ciągu prawie czterech lat zbrojnej blokady nałożonej przez Serbów, na jego ulicach zginęło ponad 11 tys. mieszkańców, a 50 tys. zostało rannych.
Sarajewo długo nie zasypia. To jedno z tych miejsc, do których chciało by się wracać! Położenie, ukształtowanie terenu, historia i atmosfera naprawdę urzeka.
Z Sarajewa pojechaliśmy do Mostaru, przez niesamowite przełęcze, góry i doliny.
MOSTAR. Zastanawialiśmy się czy najpierw była nazwa miasta, czy może słynny most ? :)
Medjugorie. Od ponad 30 lat miejscowość ta, jest celem pielgrzymkowym setek tysięcy osób z całego świata.Kościół wciąż jednak bada pochodzenie objawień jakie w 1981 roku miały miejsce w małej górskiej miejscowości w Bośni i Hercegowinie.
Na zdjęciu po lewej stronie: w drodze na górę objawień. Po prawej stronie: wzgórze Podbrdo. Miejsce objawień w Medjugorie.
Gdy Sławek smacznie spał, Konrad wstał o 4 rano, by wejść z grupą naszych przyjaciół, którzy również odwiedzili Medjugorie, na górę Kriżevac.
Wodospady Kravica! Jak powiedział jeden z naszych rodaków, spotkanych w tym miejscu: "Nie trzeba być na bali, by czuć się jak w raju" !!!
CHORWACJA. Jak spać na dziko, to z klasą! Nad jedną z zatoczek Adriatyku, z widokiem na port - w Ploće !
120 km górami wzdłuż wybrzeża, z niesamowitymi widokami na szczyty, morze, wyspy i pięknie położone miejscowości. Po prostu RIVIERA MAKARSKA! Piękno chorwackiego wybrzeża.
Omiś - jedna z nadmorskich miejscowości przez jaką przejeżdżaliśmy w drodze do Splitu.
Plitvicki Park Narodowy - także znalazł się na trasie naszej podróży. Plitvickie Jeziora urzekają bajkową scenerią.
Zagrzeb - stolica Chorwacji. Wiele osób mówiło nam - "nie jedźcie!". My Wam mówimy - nie warto omijać ! :)
Jako zagorzali kibice, nie mogliśmy ominąć stadionu Dinama Zagrzeb. Tym bardziej że nad miastem przeszła ogromna burza i trzeba było gdzieś się schować :)
W nocy, burza zniszczyła nasz namiot. Obudziliśmy się mokrzy i zmarznięci. Postanowiliśmy obrać kierunek na DOM. Nocleg na dworcu w Nowych Zamkach, na Słowacji.
Bo takich trzech, jak nas dwóch, nie ma ani jednego !!! ;)
Tekst i zdjęcia: Sławomir Ostaszewski, Konrad Szczerbik
Tags: Wyprawa