Rowerem na zachodni kraniec Europy

Fot: Materiały własne uczestników wyprawy "Cel - Lizbona 2015"

Przedstawiamy Wam dwóch miłośników wycieczek rowerowych – Przemka Laskowskiego i Krzyśka Grotha. Ci dwaj śmiałkowie w czerwcu planują zdobyć najdalej wysunięty na zachód punkt Europy – Cabo da Roca. Postanowiliśmy porozmawiać z nimi, by przedstawili nam skąd taki pomysł, jak wyglądają przygotowania do wymagającej podróży oraz z kilku innych powodów. Sprawdźcie sami.


Michał Pelczar: Na swoim blogu rowerowyswiat.com przedstawiliście historię Waszej pasji. Przybliżcie również pokrótce na naszych łamach swoją historię związaną z turystyką rowerową.

Przemek Laskowski: Obaj sporo jeździliśmy rowerami już od dziecka. Przygodę z turystyką rowerową zacząłem w liceum. Ciocia zaproponowała mi wtedy wyjazd do Lichenia. Nie byłem zupełnie przygotowany do tej wycieczki – miałem tylko jeden hamulec, scentrowane koło i prowizoryczne sakwy z plecaków, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Szybko zorientowałem się, że to coś dla mnie. Kilka krótszych wyjazdów nie wystarczyło i zapragnąłem wybrać się w jakąś dłuższą wyprawę. Na studiach poznałem Krzyśka i był on pierwszą osobą, która zareagowała pozytywnie na taki pomysł.

Krzysiek Groth: Tak jak pisałem na blogu, przed studiami w zasadzie tylko od czasu do czasu jeździłem po wioskach wokół moich Bartoszyc. Propozycja Przemka była dla mnie zupełną nowością, ale lubię niespodzianki i mam jakiś taki pociąg do trochę szalonych pomysłów. Tak wybraliśmy się na naszą pierwszą wyprawę przez Mazury i Podlasie.

 

Fot: Materiały własne uczestników wyprawy "Cel - Lizbona 2015"

 

M.P.: Opisaliście swoją pierwszą i jak do tej pory niestety ostatnią dłuższą wycieczkę. Wyjechaliście z Gdańska i dotarliście między innymi do Białowieskiego Parku Narodowego, po drodze zahaczając o wiele innych ciekawych miejsc. Co szczególnie zapadło Wam w pamięci i dlaczego?

K.G.: Właściwie to wyprawa zaczęła się dla mnie w Bartoszycach, a dla Przemka w Radominie, czyli w naszych rodzinnych miejscowościach. Przemek przybył do Bartoszyc częściowo pociągiem, częściowo rowerem.

P.L.: Tym, co szczególnie zapadło mi w pamięci była niespotykana na co dzień otwartość ludzi. Prawie przy każdym postoju byliśmy otaczani przez „tubylców”. Zazwyczaj rzadko spotyka się obcych ludzi, którzy ze sobą otwarcie rozmawiają. Przeważnie wszyscy się śpieszą i nie mają na to czasu, a podczas tej wyprawy poznaliśmy wiele historii, począwszy od marzeń i planów na przyszłość dzieciaków w jednej z mazurskich wsi, aż po historię życia 70-latka z Białowieży.

K.G.: Tak, to prawda. Te spotkania były często naprawdę niesamowite. Mnie urzekło też wiele krajobrazów, bo przez większość czasu mieliśmy piękną pogodę. Szczególnie nocleg w Surażu nad Narwią. Na naszym Facebooku możecie zobaczyć zdjęcie stamtąd. Coś wspaniałego. Z mniej przyjemnych rzeczy pamiętam bardzo dotkliwy upał, ale takie nieprzyjemne wspomnienia raczej dużo łatwiej znikają z pamięci.

Fot: Materiały własne uczestników wyprawy "Cel - Lizbona 2015"

 

M.P.: Wyprawę zakończyliście w Grunwaldzie, gdzie jak napisaliście rozdzieliliście się. Ile kilometrów przejechaliście?

K.G.: Przemek przejechał około 1100 km. Ja o jakieś 100 km mniej.

 

M.P.: Jako że była to Wasza pierwsza poważna wyprawa podejrzewam, że popełniliście kilka błędów, chociażby pod względem organizacyjnym. Czy wyciągnęliście wnioski i dzięki temu macie rady dla innych rozpoczynających przygodę z wycieczkami rowerowymi?

K.G.: Na pewno warto zainwestować w porządny sprzęt. Trudno nazwać to błędem, bo było to uwarunkowane po prostu stanem naszych portfeli. Jednak czasem mieliśmy problemy z wyposażeniem. Przy takiej pogodzie trzeba też pamiętać o kremie z filtrem, o czym my na początku zapomnieliśmy, bo na zjazdach wiatr przyjemnie schładza, no i trochę się poparzyliśmy.

P.G.: Tak, jeśli chodzi o sprzęt, bardzo ważne są sakwy. Te, które mieliśmy przysporzyły nam sporo problemów. Na utwardzonych trasach dobrze jest mieć koła 28-calowe i wąskie opony. Daje to naprawdę dużą przewagę. Przy dłuższych dystansach takie drobnostki są naprawdę odczuwalne. Moją zmora były też pękające szprychy, dlatego zdecydowanie zalecam wymienić koła na 36-szprychowe.

Fot: Materiały własne uczestników wyprawy "Cel - Lizbona 2015"


M.P.: Napisaliście, że mieliście przerwę w podróżowaniu. Wyczytałem, że nie były to zbyt miłe powody…

K.G.: No tak, tak. Mieliśmy już zaplanowaną kolejną wyprawę, ale cóż… Najpierw mi skradziono rower, potem Przemkowi samochód… Życie…

M.P.: Przejdźmy do najważniejszego punktu naszej rozmowy, czyli wyprawy na Cabo da Roca. Dlaczego akurat tam?
P.L.: Zainspirował mnie blog Piotra Mitko, który zdobył przylądek Nordkapp w Norwegii. Pomyślałem, że zdobycie krańca Europy jest świetnym pomysłem, ale żeby nie kopiować tego, o czym czytałem, padło na inny kraniec. Lubię ciepło i wyszło, że będzie to Cabo da Roca.

Fot: Materiały własne uczestników wyprawy "Cel - Lizbona 2015"


M.P.: Od dawna przygotowujecie się do podróży? Jak wyglądają takie przygotowania? Na czym się koncentrujecie?

K.G.: Organizacyjnie zaczęło się od momentu decyzji, czyli od początku stycznia. Pierwsze pomysły na trasę, czego możemy potrzebować… Fizycznie przygotowujemy się od końcówki lutego. Generalnie to jazda, jazda i jeszcze raz jazda. Najpierw kilka krótkich przejażdżek, później co weekend dłuższa trasa, każdego tygodnia coraz większy kilometraż. Teraz zwiększamy obciążenie dodatkowe roweru. W tygodniu od czasu do czasu siłownia albo przebieżki. Kolega fizjoterapeuta zaplanował nam też kilka rodzajów treningów przygotowujących na długie podjazdy i wysokie temperatury.

Fot: Michał Pelczar

 

 

M.P.: W planie macie naprawdę ciekawą trasę – szlakiem torów Formuły 1. Jednak tak długie wyjazdy mają to do siebie, że najfajniejsze momenty zazwyczaj są całkowicie niezaplanowane. Będziecie sztywno trzymać się wcześniejszego planu, czy ulegniecie fantazji, ciekawości i będziecie „uderzać tam”, gdzie w danym momencie Was poniesie?

P.L.: Powiem tak: ogólny zarys trasy jest i wiemy, że mamy ograniczony czas. Dróg jednak jest wiele. Mamy określone punkty na trasie, takie jak Mediolan czy Barcelona. Będziemy traktować je jako punkty kontrolne, w których zorientujemy się jaki mamy czas, ile nam pozostało kilometrów i dni. Poszczególne odcinki między tymi punktami będziemy jednak planować z dnia na dzień, sugerując się otaczającym nas terenem, opinią miejscowych itp. Jeżeli będziemy musieli pominąć któryś z pomniejszych punktów, to nie będzie tragedii. Jeśli będziemy mieć zapas czasowy, to liczba tych punktów się zwiększy.

M.P.: Wiadomo, że potrzebujecie wsparcia finansowego. Macie interesujące pomysły na promocję Waszego wypadu. Zdecydowaliście się także na crowdfunding. Tego typu formy finansowania są coraz popularniejsze. Jakie są Wasze pierwsze odczucia – ludzie chętnie pomagają, czy spodziewaliście się większego zainteresowania? W tym miejscu możecie puścić oko do potencjalnych sponsorów, darczyńców, którzy mogą wspomóc Was zarówno finansowo, sprzętowo, jak i dobrą radą ;)

K.G.: Jeżeli chodzi o crowdfunding – dopiero zaczynamy, więc trudno nam powiedzieć, ale wierzymy w dobre serca rodaków. Natomiast jeśli chodzi o firmy, które chcą wspomóc nas jako partnerzy, jesteśmy mile zaskoczeni, bo coraz częściej spotykamy się z pozytywnymi reakcjami. Dzięki temu jesteśmy bliżej zrealizowania w pełni naszego marzenia. To naprawdę budujące. Wierzymy, że nasza wyprawa może być atrakcyjna jako promocja dla przeróżnych firm ze względu na to, że jest częścią większego projektu, który ma na celu wypromowanie tego rodzaju aktywności w naszym kraju. Dlatego zamierzamy zebrać bardzo dużo materiału foto i wideo. Będę też prowadził dziennik. Dzięki temu na naszym kanale i stronie będą mogły pojawić się filmy i relacje, które mam nadzieję zainspirują ludzi do wyjścia z codziennej rutyny i spróbowania przygody. To nic pewnego, ale podejrzewamy, że na tej wyprawie się nie zakończy.

 

Fot: Materiały własne uczestników wyprawy "Cel - Lizbona 2015"

 

M.P.: Zaciekawił mnie wpis, gdzie zaznaczyliście, że planujecie powrót z Lizbony do Warszawy samolotem. A może droga powrotna również rowerem? Nie myśleliście o tym?

P.L.: Oczywiście, że myśleliśmy. Najchętniej wrócilibyśmy do domu dopiero na zimę. Niestety to niemożliwe. Mamy ograniczenie czasowe związane z moim urlopem. I tak jestem wdzięczny zarządowi mojej firmy za dwa miesiące wolnego.

 

M.P.: Przyznam, że jako aktywny podróżnik z przyjemnością będę śledził Waszą wyprawę. Na blogu zaznaczyliście, że będziecie tworzyć foto i wideorelacje. Mam nadzieję, że będą one obszerne, bo Gibraltar, czy wybrzeże Portugalii to wspaniałe miejsca.

K.G.: Jak już powiedziałem, traktuję to jako bardzo ważną, jeśli nie najważniejszą część tej wyprawy. Chciałbym, żeby powstało z tego coś, co będzie nie tylko dla nas, ale choć trochę wpłynie pozytywnie na świat. Mam nadzieję, że nie zawiedziemy oczekiwań.

 

Kanał filmowy uczestników wyprawy:

 

 

 

Strona internetowa wyprawy

Fanpage wyprawy

Strona projektu na portalu wspieram.to


Portal rowery.pl jest patronem medialnym wyprawy "Cel - Lizbona 2015"


Wywiad przeprowadził: Michał Pelczar - rowery.pl ; Zdjęcia: Materiały własne uczestników wyprawy "Cel - Lizbona 2015" oraz Michał Pelczar

Patronat / Współpraca

80 tour de pologne 2023 logo

Orlen Wyścig Narodów 2023

 

 

Podkarpacka-Liga-Rowerowa

MaratonMTB.PL

 

 

 

Tauron Lang Team Race psr  Mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym

  LOGO Vienna Life Lang Team Maratony Rowerowe  BIKE DAYS logo  NT150px 

   logo face black   150cm   PĘTLA KOPERNIKA

Harpagan 52 - Człuchów