Po dzisiejszych 152 km zastałem ich nadal w komplecie, mniej więcej zdrowych na ciele i umyśle, świętujących w Domu Kultury wioski Pristjan. Z rowerami było trochę gorzej. Czyli?
Pobudka zaplanowana była dzisiaj na 5.00, ale że padał deszcz ekipa wstała dopiero o 6.00. Dwukilometrowy odcinek z wioski do głównej drogi po nocnym deszczu zamienił się w błotniste bagno, rowery praktycznie trzeba było pchać, błoto kleiło się do opon, blokując koła o błotniki. A jak było dalej?
Noc minęła spokojnie choć jak zwykle zbyt szybko. Może nie było zbyt zimno, ale wiał wiatr. Dzień, którego motywem przewodnim był wiatr? Zapowiada się ciekawie!